ZAGADKA
ROZDZIAŁ IV
Bruno jechał główną ulicą. Lał deszcz. Ciężkie krople z łoskotem opadały na jezdnię. Kałuże, jedna obok drugiej, podmywały chodnik i rosnące opodal drzewa i krzewy owocowe. Podmywały także samochód Bruna, który kluczył między wybojami. Cichy dźwięk telefonu komórkowego marki nokia wdarł się w zgiełk ulicy, odgłos klaksonów i syren aut, w deszcz.
Ja, haj, Brun - powiedział.
ROZDZIAŁ V
Na posterunku było ciemno. Rudy Fred drzemał przy kontuarze. Tak było od siedmiu lat, czyli od dnia wyrzucenia go z policji. Błacha sprawa, a jednak Fred nie chciał dać za wygraną.
Porucznik Ben Rostumkrawierkranz przeglądał raporty dzienne z gazowni miejskiej, w sprawie której toczyło się śledztwo o wyłudzenie. Był zmęczony i głodny. Na dźwięk dzwonka chwycił za telefon i sięgnął po broń. Zawsze tak robił. To mu dawało znaczną przewagę nad napastnikiem.
Odłóż pistolet, to tylko ja - w słuchawce rozległ się perlisty głos Lilly Rostumkrawierkranz - czy wrócisz dziś na obiad, najsłodszy?
Tak, kochana, o ile będą bliny z łososiem i szarlotka. Szarlotka idiotka. Ha, ha, ha ! Nie mogę długo gawędzić bo robota wyłazi mi z biura. Zawalony jestem. Mam całe biurko moja dziurko. Ha, ha, ha,. Jeszcze rzucę okiem na areszt i meldunki. I wychodzę. Będę za chwilę, chyba że się mylę. Ha, ha, ha. - i rzucił słuchawkę na widełki. Słyszał jeszcze jak Lilly krzyknęła - nie strzelaj - ale trzask widełek zagłuszył resztę.