DZIEWIĘĆ CHOLERNYCH OPOWIADAŃ

SENNIK

Stangret był zmęczony i zasypiał na koźle. Jego pomocnik również zasypiał ze zmęczenia. Konie wlokły się sennie noga za nogą razy szesnaście, bo cztery konie szły w zaprzęgu. Ulica układała się do snu. Senna cisza otuliła miasto. Senni pasażerowie dyliżansu przysypiali tu i ówdzie, ziewali częściej lub rzadziej, chrapali jak zasnęli, drzemali. Dyliżans ospale mijał kolejne utulone we śnie domy, zagrody, wsie, miasteczka i przysiółki. Wszędzie niepodzielnie gościła senność jak oko wykol. W dyliżansie tylko jedna osoba nie zasypiała, nie drzemała, nie przysypiała lecz czytała. Czytała „Senniki świata”. Owa senna lektura, jak można było wnioskować z tytułu książki, nie tylko trzymała na jawie czytającego, lecz zupełnie dodatkowo pobudzała w nim krew co było widać po jego czerwonej twarzy i zachlapanym krwią surducie, że nie wspomnę o ubiorze najbliższych sąsiadów. Była druga w nocy i trzydziesta dziewiąta strona tej frapującej lektury, co świadczyło, że noc już jakiś czas trwała, a czytanie również. Sądząc po grubości książki i biorąc pod uwagę, że została wydana na papierze z grubsza cienkim, należało się spodziewać co najmniej stu szesnastu stron drobnego pisma i treści wymagającej koncentracji i głębszej uwagi. Nie było wiadomo od kiedy osobnik ów rozpoczął czytanie i czy rozpoczął je od pierwszej strony, czy pierwszej lepszej strony kierując się czystą ciekawością i lekceważeniem przyjętych w cywilizowanym świecie kanonów czytania poczytnych książek, opowiadań i esejów. Nie wnikając w tego rodzaju szczegóły osobnik czytał dalej. Z ciekawością byśmy spojrzeli o czym czytał w tym senniku, ale czy to wypada. Czy wypada osobie dobrze wychowanej i o nienagannych manierach zaglądać przez ramię czytającemu. Chyba nie, bez względu na to, czy to się dzieje w rzeczywistości, czy w opowiadaniu, zrodzonym w chorym umyśle twórcy. A skoro nie będziemy zaglądać ukradkiem w tę lekturę, to dajmy sobie spokój z tym dyliżansowym czytelnikiem i pędźmy dalej. Tylko chwilę, jeżeli nie o nim będę pisał, to o kim, skoro wszyscy w dyliżansie śpią, a i w okolicy, którą ten śpiący dyliżans przemierza, nic się nie dzieje. No o kim?. Może o tej panience przy oknie, która zasnęła z chwilą gdy dyliżans ruszył, a która jako sprzedawczyni w sklepie bławatnym spadła z okna przy wieszaniu firan, lecz tak szczęśliwie, że spadła na sąsiada właścicielki sklepu, co prawda zabijając go i pozostawiając na pastwę losu ośmioro jego małych dzieci wraz z żoną, a teraz już wdową, bez zawodu. Po tym wypadku odeszła z pracy otrzymując sutą odprawę od pracodawczyni, która pozwoliła jej na zakup małego gospodarstwa i czterech koni, akurat tych co ciągnęły dyliżans. Albo o tym facecie w smokingu, który czwarty miesiąc był w podróży, a który uciekł dzień przed własnym ślubem po tym jak się dowiedział, że panna młoda była już szesnaście razy na ślubnym kobiercu, a każdy poprzedni mąż tej wiecznej panny młodej ginął w niewyjaśnionych okolicznościach na dzień przed ślubem nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Albo o tym starszym jegomościu, teraz smacznie drzemiącym, a który pracując w wykwintnej restauracji jako kucharz, przebiegle sikał do wszystkich zup podawanych we wtorki i piątki i został przyłapany na tych niegodnych nikogo, a kucharza szczególnie, praktykach przez miejscowego urologa wkrótce po oddaniu moczu do badania w trakcie rutynowych kontroli zdrowia u pracowników gastronomii. Chyba nie tego oczekuje czytelnik. Wróćmy zatem do miłośnika interpretacji snów i mimo niechęci spróbujmy zajrzeć do tekstu książki. Przez tą dygresję straciliśmy co prawda kilka stron, bo osobnik ów już był na stronie czterdziestej czwartej, ale co tam. Czterdziesta piąta strona, bo tylko tę stronę i to nie w całości można było zobaczyć, zaczynała się następująco:

„to znaczy podróż z rodziną dłuższa lub bez rodziny krótsza, a ze znajomym lub znajomą podróż także, ale z przygodami i jednym trupem w bagażniku. Chyba, że kot jest pręgowany lub łaciaty, to wtedy wiadomo, że podróż jedną linią będzie się odbywać. Pociąg spóźniony będzie i konduktor wredny, a na dodatek nie przyłączą warsu. Przy kocie czarnym podróż jest pisana końmi, czy wierzchem, czy powozem, czy dyliżansem wreszcie, ale wielkie niebezpieczeństwo czeka od jednego z pasażerów na tak podróżujących.”

Kiedy znawca snów i namiętny czytelnik senników zauważył, że przez ramię próbuje ktoś zgnębić tajniki snów z jego, bądź co bądź, książki, zasłonił stronę ręką. Potem szybko zamknął sennik, ziewnął przeciągle i zasnął.
Dyliżans wolno toczył się dalej.